Człowiek to taka bestia, która wszystko próbuje sobie ułatwić. Czasem to bardzo dobrze, ostatecznie właśnie temu ludzkość zawdzięcza swój postęp. Czasem jednak droga na skróty może się okazać najgorszym rozwiązaniem. Pół biedy, jeśli dotyczy bezpośrednio nas. Gorzej, gdy odbije się na istotach od nas zależnych?
Klasykiem w kociarskim świecie są próby leczenia kotów na własną rękę. Ostatecznie nie jedną chorobę już przeszłam, z wielu wyleczyłam się sama, więc dlaczego nie miałabym wyleczyć i mojego kota? Przecież biegunka to biegunka, u człowieka i u kota wygląda tak samo. A jeśli mogę oszczędzić pupilowi stresu związanego z wizytą u weterynarza, to gra chyba jest warta świeczki?
Niestety, najczęściej nie jest 🙁 Próby leczenia kota własnym sumptem bardzo często tylko pogarszają jest stan. Koty, mimo bycia ssakami, mają zupełnie inne organizmy od naszych. Niektóre substancje bardzo pożyteczne dla ludzi, są śmiertelnie trujące dla kotów. Dotyczy to zarówno jedzenia (choćby cebula, czosnek czy kofeina), jak i leków (np. paracetamol albo niesterydowe leki przeciwzapalne).
Właśnie dlatego nie podajemy kotu żadnych leków bez konsultacji z weterynarzem! Ani przeciwbólowych, ani antybiotyków, ani nawet środków przeczyszczających. I nie ma tu znaczenia, że część leków dla ludzi mogą przyjmować także zwierzęta. Ważne są też dawki, które zazwyczaj BARDZO się różnią (chodzi nie tylko o rozmiary kota, ale też inną wrażliwość na niektóre substancje). Istotny jest też sposób podania, bo np. jednych leków nie można podawać z tłuszczami, a innych wstrzykiwać do pyszczka.
Podawanie czegokolwiek ze strzykawki to w ogóle wyższa szkoła jazdy i nie polecam robić tego nikomu, kto wcześniej nie został przeszkolony chociażby przez weterynarza. Wstrzykiwanie jakiegokolwiek płynu do pyszczka kota może łatwo doprowadzić do zachłyśnięcia się zwierzaka. A to prosta droga m.in. do zachłystowego zapalenia płuc. Zachłyśnięcie się kota gęstymi cieczami (olejami, parafiną itp.) może nawet doprowadzić do śmierci przez uduszenie, bo gęstego płynu bardzo ciężko pozbyć się z oskrzeli. Dlatego nie porywaj się na strzykawkę, jeśli nikt kompetentny wcześniej Cię tego nie nauczył. To, że czyjaś ciotka wykarmiła strzykawką na czuja trzy mioty kociąt nie oznacza, że akurat Tobie nie przytrafi się strzykawkowy fail.
Ponadto pamiętaj, że niektóre dolegliwości i urazy wymagają natychmiastowej interwencji weterynarza. Są to na przykład:
- utrzymujące się wymioty – jeśli kot wymiotował więcej niż 2 razy w ciągu doby, to konieczna jest konsultacja z weterynarzem. Przynajmniej telefoniczna. Koty bardzo łatwo się odwadniają. A najbardziej te jedzące suchą karmę. Będę to powtarzać przy każdej okazji: kot jedzący suchą karmę jest w stanie ciągłego 5% odwodnienia. Przy wymiotach odwodnienie skacze do 10-12%, co jest już stanem zagrożenia życia. 15% odwodnienia oznacza śmierć. Koty na mokrej diecie odwadniają się wprawdzie wolniej, ale to nadal bardzo niebezpieczny stan. Dlatego nigdy nie bagatelizuj utrzymujących się wymiotów. Jedź do weta, bo kroplówka może uratować życie Twojemu pupilowi.
- utrzymująca się biegunka – jeśli kot ma biegunkę dłużej niż 12 godzin, to konieczny jest przynajmniej telefon do weterynarza. Tutaj także chodzi o to, że koty prędziutko się odwadniają. Utrzymująca się biegunka jest równie groźna, co wymioty: mimo, że kot je i pije, to nic z tego nie zatrzymuje się w jelitach na dłużej. A jeśli się nie zatrzymuje, to również się nie wchłania. Ponadto biegunka może świadczyć o zatruciu lub poważnej chorobie, z którą nie poradzisz sobie sam. Jeśli jesteś wyznawcą mojego ulubionego poglądu pt. „Od srania jeszcze nikt nie umarł”, to uwierz mi ? medycyna zna aż za wiele takich przypadków.
- wszelkie urazy – kot wypadł z okna/balkonu (choćby i na parterze)? Wrócił ze spaceru pobity? Zeskoczył z szafy i dziwnie upadł, a teraz kuleje? A może po prostu wróciłeś do domu i zobaczyłeś, że kot ma wielkiego guza? NATYCHMIAST IDŹ Z KOTEM DO WETERYNARZA! Zwierzę może mieć urazy, których nie widać gołym okiem. Krwotok wewnętrzny ma to do siebie, że go nie widać, a może wykończyć kota w parę godzin. Konieczna jest diagnostyka, bo może być tak, że tylko szybka operacja uratuje mu życie. Nie czekaj, bo może samo przejdzie. Nie wzruszaj ramionami, bo kot wygląda na zdrowego. Zwierzę może być jeszcze w szoku i nie odczuwać dolegliwości. To, że kot sąsiadki wypadł z 3 piętra i skończył tylko z zadrapaniem nosa nie oznacza, że Twój pupil miał tyle samo szczęścia.
- wszelkie rany, oparzenia i odmrożenia – ryzyko infekcji jest duże, więc weterynarz zapewne przepisze kotu antybiotyk. Zwierzęciu przyda się też coś przeciwbólowego, a nie wykluczone, że i coś na przyspieszenie gojenia. Poza tym ważne jest, by dokładnie oczyścić (a czasem i zszyć) ewentualną ranę.
- wysunięta trzecia powieka – czyli ta dziwna błona, która czasem wychodzi z wewnętrznego kącika oka i zasłania kotu część gałki ocznej. Trzecia powieka, zwana też migotką, to dodatkowa ochrona gałki ocznej. Zabezpiecza oko przed wysychaniem, uszkodzeniami i zanieczyszczeniami. U zdrowego kota migotka jest najczęściej niewidoczna (wysuwa się przy zamkniętym oku, np. podczas snu). Jeśli zauważyłeś u swojego pupila tę białawą błonkę zachodzącą na oko, to nie bagatelizuj tego. Wysunięta trzecia powieka świadczy o poważnym osłabieniu kota. Przyczyn może być wiele: infekcja, zarobaczenie, odwodnienie czy problemy okulistyczne. Niewykluczone są też choroby neurologiczne. Dlatego konieczna jest jak najszybsza wizyta u weterynarza.
- nagłe zmiany zachowania – zazwyczaj towarzyski kot nagle ucieka od ludzi? Łagodny koteł stał się z dnia na dzień agresywny? Niejadek zaczął pochłaniać jedzenie jak głupi? A może kot właśnie stracił apetyt i od doby nic nie je? Pędź do weta, to może świadczyć o poważnej chorobie. Koty bardzo długo ukrywają, że coś im dolega. Pod tym względem przypominają twardzieli z siłki: ?Piła uj? mi dwa palce? No trudno, owinę koszulką i będzie git! Dzisiaj i tak mam dzień nóg, więc pocisnę chociaż łydki?. Nagła zmiana zachowania kota ZAWSZE powinna Cię zaalarmować. Nie trać czasu na pisanie pytań na kocich grupach, po prostu zapakuj kota do transportera i leć do lecznicy. Bez badań i tak nic nie wskórasz.
- załatwianie się poza kuwetą – nawet 75% przypadków załatwiania się kota po katach jest wynikiem choroby. To może być wszystko, od zapalenia pęcherza, przez padaczkę po ciężkie uszkodzenia wątroby. Nie karć kota, nie zmieniaj mu żwirku, ani nie kupuj sprayów odstraszających. Trzeba skupić się na przyczynie, a zgodnie ze statystykami najbardziej prawdopodobna jest choroba. Nie zwlekaj, tylko czym prędzej zabierz pupila na badania. Morfologia, biochemia i analiza moczu to absolutne minimum.
Pamiętaj też, że na zaparcia nie podajemy kotu parafiny. Jest gęsta i łatwo nią spowodować zachłyśnięcie się zwierzaka, doprowadzając w najlepszym przypadku do zapalenia płuc. W najgorszym – do śmierci. Ponadto parafina tworzy na jelitach nieprzepuszczalną powłokę, upośledzając wchłanianie wody i substancji odżywczych jeszcze na kilka dni po podaniu. Innymi słowy – fundujesz kotu przymusową głodówkę i odwodnienie. A jak już wiemy, odwodnienie jest dla kota bardzo groźne. Faktem jest, że mimo to część weterynarzy nadal przepisuje zwierzętom parafinę. Jeśli weterynarz zaleci ją Twojemu kotu na przeczyszczenie, to po prostu zasugeruj mu Laktulozę. Ten środek jest równie skuteczny, ale nie daje takich skutków ubocznych. A gdy chcesz najpierw zmierzyć się z twardą kupą samodzielnie, to podaj kotu trochę zwierzęcego tłuszczu (masło, smalec gęsi, olej z łososia) albo surowych podrobów (byle nie wieprzowych!). Świetnie działają żołądki, np. drobiowe. Jednak dłuższy brak kupy zawsze warto skonsultować z weterynarzem. Może bowiem świadczyć o niedrożności jelita, a to już sprawa dla specjalisty.
Z kolei na biegunki nie podajemy kotu żadnych leków. Nawet Stoperanu. Nie podajemy też karmy Royal Canin Intestine (ani żadnej innej suchej). Wiesz, jaki jest magiczny składnik tej karmy? Glinka kaolinowa. Dostępna za grosze, a nie ciężki hajs w lecznicy. Jednak nawet glinki nie podawaj kotu na oko. Skonsultuj się wcześniej z weterynarzem albo kocim dietetykiem. No i oczywiście biegunka dłuższa niż 12 h = wet.
Przy biegunkach nie podajemy kotom też ryżu, marchewki, kaszy, chleba ani gotowanego mięsa. To tylko jeszcze bardziej obciąży jelita kota, które już i tak mocno oberwały. O tym, że koty nie są przystosowane do trawienia warzyw, zbóż ani gotowanego mięsa pisałam m.in. w tekstach ?To czym mam w końcu karmić kota?!? oraz ?Wrażenia z Kongresu Behawiorystycznego?. Dlatego nie myl przewodu pokarmowego wszystkożercy (człowieka) z układem trawiennym mięsożercy surojada (kot). Marchwianka i kleik ryżowy to nie jest opcja dla Mruczka.
Czym w takim razie karmić kota z rozwolnieniem? Podczas biegunki najważniejsze jest nawodnienie, a kot czerpie wodę głównie z pokarmu. Dlatego podawaj kotu często mikro porcje dobrej, wysokomięsnej karmy wymieszanej z odrobinką wody (tak, aby powstał sos, ewentualnie gęsty gulasz). Ściągę z karmami znajdziesz w artykule ?Kupujesz karmę? Nie daj się nabić w butelkę!?. Jako dodatek do takiej papki weterynarz może przepisać kotu probiotyk, żeby szybciej przywrócić równowagę w jelitach. Tylko błagam, nie podawaj kotu jogurtu, kefiru ani innego nabiału ? takie specyfiki sprawdzają się u ludzi, a nie u kotów. Twojemu pupilowi co najwyżej nasilą biegunkę. Jeśli chcesz zafundować kiciusiowi probiotyk, to koniecznie skonsultuj się z wetem albo kocim dietetykiem. Oni najlepiej dobiorą odpowiedni środek i dawkę.
Ja wiem, że dla swojego kota chcesz jak najlepiej. Że jeśli odwlekasz wizytę u weterynarza, to po to, by zaoszczędzić pupilowi stresu związanego z wizytą w lecznicy. Że czasem wolałbyś podać czy zrobić coś na własną rękę, zamiast truć kociaka lekami. Ale pamiętaj, że nie tędy droga.
Serio, nie bój się zabrać kota do lecznicy o jeden raz za dużo. Czy próbowałbyś leczyć na własną rękę dziecko, które wypadło z okna, od kilku dni jest apatyczne albo nieprzerwanie wymiotuje? Bo koty pod tym względem nie różnią się tak bardzo od dzieci. No, może poza tym, że nie płaczą, gdy coś im dolega.
Ja bez konsultacji z weterynarzem daję mojemu kotu tylko witaminki. Oczywiście przestrzegam ich dawkowania 🙂
O, a co to za witaminki? 🙂